1part, czyli Krótka Twórczość - Jednoczęściówki, epizody, wiersze - próbka Waszego talentu

Forum 1part, czyli Krótka Twórczość Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Pełnia.


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 1part, czyli Krótka Twórczość Strona Główna -> Fantastyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Ive
-Moderator-




Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z opszaru ukrytego...

PostWysłany: Pon 22:27, 18 Cze 2007    Temat postu: Pełnia.

Słońce już dawno zaszło, lasek pogrążył się w szarości, szybko przechodzącej w zupełną ciemność. Drzewa oświetlał mocny księżycowy blask, który rzucał ich cienie na polankę, także oświetloną jego blaskiem. Blaskiem tak mocnym, że zamieniał czerń nocy w ciemny szafir, w którym co prawda nie było widać barw, ale kształty drzew, krzewów, a nawet planki białych kwiatów były doskonale widoczne. Pełnia najjaśniejsza noc w miesiącu. Noc, w której lasek stawał się absurdalnie najbardziej niebezpieczny.

Odgarnęła z twarzy długi pofalowany kosmyk włosów, uniosła do góry oczy i spojrzała na księżyc. Raz jeszcze pochyliła głowę, wyciągnęła przed siebie ręce. Długie, luźne rękawy jej białej sukni zlały się ze spódnicą. Delikatny powiew zwiał czarne włosy dziewczyny z powrotem na twarz. Założyła je za ucho, a potem zaczęła powoli iść w kierunku drzew otaczających polanę.
Kroczyła bezszelestnie po lekko wilgotnej ściółce. Do koła niej wirowały świecące punkciki.

Dziwny, podobny do ludzkiego cień przesunął się miedzy przeciwległymi drzewami. Przyspieszyła kroku. Cień też przyśpieszył i zatrzymał się między dwiema małymi brzózkami. Światło księżyca oświetliło jego brązowe włosy pokrywające całe ciało. Wilkołak warknął i obnażył kły.
Zadrżała, ale stanęła obok niego. Przestał ryczeć i skierował na nią wilcze oczy.
- Po co przyszłaś? - zapytał i odsunął się.
- Chcę ci pomóc - odpowiedziała cicho.
- Nie możesz mi pomóc Nadziejo, wiesz dobrze, że nie jesteś odpowiednią osobą...
- Czemu? Rozmawiałam z Aristydą, ona mówiła, że mogłabym...
- Powiedziała jak?
Nadzieja odpowiedziała milczeniem.
- Widzisz? Ta stara wiedźma cię zwodzi. Mi nic nie pomorze...
- Nie mów tak bracie.
Wilkołak przeszedł kilka kroków i obejrzał się za siebie.
- Ojciec wie, że tu jesteś?
- Nic nie wie. Odkąd to się stało pije, dużo pije...
- Idź już. Robię się głodny.
Pobiegła dróżką, tak szybko, że po chwili znikła z oczu wilkołaka...

Przedtem

Założył pelerynę, schował sztylet do pochwy na pasku, zarzucił na ramię cisowy łuk i kołczan ze szałami. Otworzył drzwi, ale nim wyszedł, odwrócił się. Nadzieja patrzyła na niego ze szczytu schodów. Chwile potem już była przy dziwach. Zatrzasnęła je, sięgając rękę ponad ramionami brata.
- Wiem gdzie chcesz iść i po co, ale nie pójdziesz, ja ci zabraniam! Ojciec też. To niebezpieczne. Jeśli pójdziesz sam...
- Jeśli ja nie pójdę, to nikt nie pójdzie. Ludzie i stada wciąż będą ginąć, a wieśniacy ostrzyć sobie na nas zęby i strzępić języki. Aż w końcu nie będzie komu ich stępić, ale wtedy będzie za późno, wtedy wezmą się za nas. Podejdą pod dwór i co wtedy. Myślałaś o tym siostrzyczko?
- Jesteś szalony. Sam przeciw całemu stadu wilków. Nie idź zaczekaj, może jutro kogoś przekonasz i pójdzie z tobą, może ktoś zorganizuje polowanie?
- Sama w to nie wierzysz. Wiesz dobrze, co inni myślą. Nie chcą się narażać. Dzik, niedźwiedź, tur, samotny wilk, stado wilków. Stado zwykłych wilków owszem, ale nie stado tych wilków. Sama rozumiesz.
- Nie.
- Nadziejo, ty wierzysz, że to wilki, czy porostu nie umiesz, nie potrafisz określić tego stada. To wilkołaki.
Zbladła, gwałtownie zachwiała się.
- Co ci jest?
Zasłoniła sobą drzwi.
- Wiec tym bardziej cię nie puszczę, nie będziesz z nimi walczył, to szaleństwo!!! To pewna śmieć, albo coś gorszego....
Delikatnie odsunął ją od drzwi.
- Ornando, nie!
- Żegnaj Nadziejo!
Przekroczył próg i zniknął w szafirowej poświacie. Była noc pełni księżyca.

Nadzieja powoli zsunęła się na kolana, jej krzyk i płacz ściągnęły do sieni całą służbę i zaspanego hrabiego.
- Co ci jest córeczko?- zapytał tuląc ją do siebie.
- Ornando...
Zrozumiał, puścił córkę i przywołał jej pokojówkę. Sam pobiegł do gabinetu, po nóż, oraz łuk ze szałami, rzeczy, które trzymał tam na wszelki wypadek.

Wycie wskazywało mu drogę, biegł szybko, ale nie zdążył... Parę wilkołaków leżało z bełtami sercach, bolesne wycie paru innych dobiegało z pobliskiego lasu. Jedna bestia pochylała się nad ciałem młodego mężczyzny... Napiął cięciwę i wypuścił strzałę. Wpiła się po lotki w kark wilkołaka. Zawył i zwalił się na ziemię, ale jego kły ociekły już krwią ludzką... krwią Ornanda.
Uklęknął przy synu, ale ten nagle zerwał się i pobiegł do lasu.

Potem

Nadzieja nerwowo przeczesała włosy. Aristyda, siwowłosa czarodziejka, wieku jakiś stu lat stała przed nią w pustym pokoju.
- Mówiłaś, że mogę mu pomóc, jak?
- Potrzebna ci jego krew, musisz zmieszać ją ze swoją i zmusić by to wypił. Dodaj też kilka kropli wina i pamiętaj, przy bieraniu krwi musi być przytomny...
-To nie wykonalne, żaden wilkołak nie da sobie pobrać krwi, musi być inne wyście...
-Nie ma moja panno, chcesz pomóc bratu, postaraj się...
Nadzieja pospiesznie z wypiekami na twarzy opuściła dom czarodziejki. Bała się, ale wiedziała, że musi spróbować, była już zdecydowana, w przyszłym miesiącu uda się do lasu...

***

Zakradła się do gabinetu ojca i zabrała z biurka jogo nóż. Serce waliło jej jak młot, a ręce odrobinę drżały. Bała się, że zostanie przyłapana i jej plan spali na panewce. Ojciec nigdy nie pozwalał jej zbliżać się do gabinetu. Wiedziała o tym cała służba, ktróra bardzo przestrzegała jego rozkazów i pilnowała niegdyś małą Nadzieję, by tam nie myszkowała. Od tego czasu wiele się zmieliło, ale zakaz pozostał. Nikt nie musiał już jednak pilnować panienki Nadziei, bo zazwyczaj trzymała się zdała od zakazanego pomieszczenia. Dziś jednak było inaczej. Dzisiaj Nadzieja potrzebowała ojcowskiego noża. Właśnie tego, w żadnym razie innego. Wiedziała bowiem, że nie był to zwykła bróń. Lecz nóż zrobiony z nierdzewnej stali, przez elfy wieki temu. Z ostrzem potrafiący przebić skórę najgrubszego zwierza. Takich jakich nie było już wiele. Ponad to miał on cudowną własność leczenia ran, zarówno tych, ktre sam zadał, jak i tych pochodzących od innych broni, stąd był niegdyś często używany przez medyków, przy operacjach. Dziś jednak prawie żaden lekarz już z niego nie korzystał. Powodem było niemalże zupełne wyginięcie elfów, jedynej rasy, która umiała robić taka stal. Nóż ojca Nadziei był wiec jednym z ostatnich, a może nawet ostatnim? Tego nie wiedziała, ale jedno było pewne, jeśli przypadkiem go straci, to już nigdy go nie odzyska. Tego bała się nawet bardziej niż utraty życia, bo hrabia bardzo ten przedmiot cenił. Nadzieja pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że był to najcenniejszy przedmiot w domu.
Nikt jej nie przyłapał. Schowała nóż pod sukienką, zarzuciła na ramię malutki bakłaszek z winem i wyszła z domu. Była noc pełni księżyca.

Hrabianka wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę lasu. Zimny księżycowy blask oświetlał jej drogę. Nie wzięła ze sobą latarni, nie chciała, by światło przyciągnęło do niej wszystkie poczwary pełni. Z resztą nie pierwszy raz poruszała się w takich warunkach. Szła szybko, było późno, na niebie połyskiwały już wszystkie gwiazdozbiory, a ona miała czas tylko do północy. Kiedy weszła między drzewa, zalanego księżycową poświatą lasku, wstrzymała na chwilę oddech. Co będzie jak go nie znajdzie, co będzie jak się jej nie uda. A co się z ojcem jak nie wróci? Dopiero teraz zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo ten las jest niebezpieczny, ale nie było już odwrotu. Powoli zagłębiła się wiec w gąszcz. Znała dobrze ten las. Potrafiła trafić na polanę, na której przed miesiącem spotkała Ornanda. Dotarła tam bez przygód. Nie widziała, ani nie słyszała nic podejrzanego. Nawet sowy się nie odzywały. Zalawszy się tam wydobyła nóż i nacięła lekko swoją lewą dłoń... Pociekła krew. Nadzieja odkręciła bukłaczek i pozwoliła, by czerwony płyn z jej ręki spłynął doń.
Zakręciła wino i rozejrzała się. Patrzyła na otaczające polanę drzewa, ale nic się nie działo. Do czasu... W końcu bowiem migał między nimi znajomy cień. Nadzieja podświadomie czuła, że to jej brat. Cicho poszła za nim zapominając o strachu. Nóż trzymała w wyciągniętej dłoni. Wilkołak warczał i węszył, na pewno był głodny. Nadzieja, nie miała najmniejszych złudzeń, że pozostanie dla niego nie widoczna. Tak też się stało. Zwierz odwrócił się gwałtownie, bo poczuł w nozdrzach ludzkie mięso i przymierzył się do skoku. Dziewczyna odskoczyła, wilkołak spadł na ścierkę tuż obok niej i chwilę leżał na ziemi. Nadzieja skorzystała z tego i wbiła ostrze w jego grzbiet. Wilkołak zawył z bólu i gwałtownie podniósł się na tylne łapy. Dziewczyna zdążyła jednak wyszarpać nóż z jego ciała. Jego wzrok padł na dziewczynę. Warknął i ponownie przymierzył się do skoku. Tym razem Nadzieja stojąca między drzewami nie miała gdzie odskoczyć. Nastawiła wyciągniętą przed siebie prawą dłoń, której mocno zaciskała sztylet. Spadający nadział się na niego. Ostrze elfów wbiło się w brzuch bestii po rękojeść. Zatrzymał się w locie, potem upadł twardo na ziemię, przygniatając sobę siostrę. Żył jeszcze, ale nie był już w stanie zrobić jej żadnej krzywdy. Dziewczyna wygrzebała się z pod ogromnego cielska. Otrzepała suknię i uklękła obok. Próbowała go obrócić, by wyciągnąć nóż, wyleczyć jego rany i dać mu się napić lekarstwa, ale nie dala rady. Wilkołak był po prostu za ciężki. Pochyliła się. Jego oddech robił się coraz płytszy, aż po pewnym czasie zupełnie ustał. Hrabianka podniosła się z ziemi i ruszyła do domu. Zawiodła. Zabiła brata i straciła nóż ojca. Była zupełnie roztrzęsiona, nie miała siły nawet na to by go pochować. Zostawiła wiec martwe ciało na polanie i obiecała sobie za dnia tu wróci. Poruszała się tą samą drogą, którą przyszła, dookoła niej panowała zupełna cisza. Słaniając się na nogach doszła do dworu. Nikogo nie budząc zakradła się na palcach do swojej sypialni. Tam położyła się, ale wyrzuty sumienia nie pozwalały jej zasnąć.

***
Z samego rana pobiegła do lasu, na tamtą polankę, ale ciała brata nie znalazła, chociaż szukała bardzo dokładnie. Zmartwiona usiadła pod wysoką brzozą i zaczęła płakać. W wtem nagle spostrzegła w oddali sylwetkę ojca. Zdziwiona przetarła oczy, ale obraz nie znikł. Nie wiele zatem myśląc wstała i pobiegła w kierunku ojca.
- Co tu robisz, tatusiu?
- A ty co tu robisz? Nie było cię na śniadaniu, martwiłem się i tak sobie pomyślałam, że pewnie tu jesteś.
- Byłam tu wczoraj w nocy, chciałam odczarować Ornanda, ale mi się nie udało. Wybacz mi ojcze, zabiłam go zamiast wyleczyć, do tego zgubiłam twój nóż...- wychlapała...
- Nie martw się, dobrze, że tobie się nic nie stało. Nie mógłbym stracić kolejnego dziecka. Wracamy?
- Ojcze, gdzieś tu powinno być jego ciało, chciałabym go pochować
- Ciała martwych wilkołaków, rozsypują się w raz z końcem nocy... nie znajdziesz go wracajmy.. . Noża też nie szukaj, nie warto.
- Ale..
- Nadziejo wracajmy do domu. - Podał jej rękę. Ona niepewnie go za nią chwyciła i oboje opuścili las.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Etinette
-Moderator-




Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze szklanej klatki tajemnicy

PostWysłany: Pon 22:48, 18 Cze 2007    Temat postu:

Przeczytałam... Powiem tak sam pomysł mi sie podoba siostra rozpaczliwie próbująca odzyskać brata, a przez tragiczny przypadek zabijająca go. Niestety z wykonaniem było trochę gorzej znalazłam błędy stylistyczne, powtórzeni i kilka, nie za dużo, błędów ortograficznych, ponadto jakoś tak znowu brak mi nutki uczuć. Ale naprawdę nie tak źle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Ive
-Moderator-




Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z opszaru ukrytego...

PostWysłany: Wto 11:26, 19 Cze 2007    Temat postu:

Pewne powtórzenia są celowe. Inne ni coż, po prostu się zdarzają. Co do błędów stylistycznych, powiem tak: każdy je robi, profesnaliści też.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Liz
Średniozaawansowany pisarz




Dołączył: 13 Cze 2007
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-stok

PostWysłany: Wto 11:27, 19 Cze 2007    Temat postu:

Yhym, to też pamiętam. I chyba wtedy mi się też podobało. Tutaj ten brak uczuć sie tak strasznie nie rzuca w oczy, chociaż miejscami mi tego brakowało, ale ja jestem ckliwy romantyk, więc się nie sprzeczam. Każdy ma swoje kryteria. Kilka błędów, ale jest lepiej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Etinette
-Moderator-




Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze szklanej klatki tajemnicy

PostWysłany: Wto 11:29, 19 Cze 2007    Temat postu:

Wiem, że niektóre powtórzenia są celowe, bo to da się wyczuć, co do stylistyki to wiem, że takowe błędy każdy popełnia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Ive
-Moderator-




Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z opszaru ukrytego...

PostWysłany: Wto 11:35, 19 Cze 2007    Temat postu:

Liz napisał:
Yhym, to też pamiętam. I chyba wtedy mi się też podobało. Tutaj ten brak uczuć sie tak strasznie nie rzuca w oczy, chociaż miejscami mi tego brakowało, ale ja jestem ckliwy romantyk, więc się nie sprzeczam. Każdy ma swoje kryteria. Kilka błędów, ale jest lepiej.


Tutaj są uczucią, ale przymycone dość dyskretnie. Wink I tak miało być bo gdyby było inaczej zakłóciłyby kompozycję utworu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 1part, czyli Krótka Twórczość Strona Główna -> Fantastyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin